środa, 8 sierpnia 2012

ROZDZIAŁ I

Vera siedziała sama w swoim ciemnym i głuchym pokoju, ostatnio coraz częściej łzy spływały po jej policzkach, nawet dzisiaj nie miała na nic ochoty, wystarczyła jej tylko poduszka w której mogła ukryć swoją twarz, szybko więc położyła się na brzuchu i zasnęła. Po pewnym czasie obudziło ją pukanie do drzwi, okazało się że to wychowanka domu dziecka woła ją na obiad, Vera szybko wstała z łóżka po czym wzięła do ręki chusteczkę aby zmyć totalnie rozmazany makijaż, przetarła więc delikatnie oczy po czym pomaszerowała na dół na stołówkę, szła w przekonaniu że reszta osób znowu będzie się z  niej nabijać i wytykać palcami. Szczerze mówiąc miała to w dupie, nie miała humoru na takie zagrywki. Na obiad była zupa pomidorowa oraz naleśniki z dżemem, od czasu kiedy zmarła mama Very, dziewczyna popadła w totalny dół emocjonalny, z dnia na dzień coraz mniej jadła, dlatego też opiekunowie domu dziecka na każdym kroku pilnowali Vere aby zjadła cokolwiek. Pani Sophie popatrzyła na nią uważnie a potem ukradkiem zerknęła na pana Robbiego, ich wzrok wskazywał że wcale nie są zadowoleni z zachowania Very. Sophie przysunęła więc talerz nieco bliżej dziewczyny i nalała jej trochę pomidorowej zupy, dziewczyna z przymusem niechętnie ruszyła łyżką i wzięła ją do buzi. po czym odsunęła go od siebie.
- Vera.... jedna łyżka? to nic nie da, popadniesz w anoreksje, dziecko przecież ty chudniesz w oczach. - w głosie Sophie było słychać zaniepokojenie.
- Przecież zjadłam już, nie chce więcej! - podniosła lekko ton głosu.
- Jak mam Cię przekonać? przecież musi jeść, wiem że śmierć mamy była dla Ciebie bardzo trudna, ale czas płynie dalej a z nim każde minuty twojego życia, zrozum.... ja i wszyscy opiekunowie chcemy dla Ciebie jak najlepiej - Sophie uśmiechnęła się bardzo przyjaźnie.
- Ja wiem, ale.... ja nie mogę, i tak jestem już za gruba, kiedyś gdy będe starsza może zacznę jeść, teraz nie chce przytyć ani grama.
Sophie nie zdążyła wymamrotać ani słowa, ponieważ ku jej zdziwieniu obok stolika przeszli Fabian i Luiza i powiedzieli ironicznie.
- No co może niech ją jeszcze pani nakarmi. - zaśmiała się Fabian
- O taaaak, amciu amciu naszej drogiej Verce - w głosie Luizy było słychać kpinę i ironie.
- Natychmiast się uspokójcie! a czy wy czasem nie macie teraz zajęć? Coś mi się zdaje że muszę porozmawiać z panem Robbie na temat waszego zachowania.
- Ależ pani Sophie, pan Robbie nie ma nam nic do zarzucenia, akurat dzisiaj skończyliśmy wcześniej pracę w jego kantorku i tak jakoś wyszliśmy wczesniej, byliśmy jeszcze na spacerze, a teraz przyszliśmy sobie do naszej kochanej Very - chłopak zrobił głupią mine i z kpiną wyciągnął ramiona do dziewczyny.
- Co ty znowu chcesz ? - Vera zapytała z gniewem
W tym czasie Pani Sophie, poszła do swojego pokoju aby im nie przeszkadzać. Chłopak szepnął do Very bardziej uprzejmie i pociągnął ją za ramie.
- Tak sobie właśnie myślałem, może poszłabyś z nami, tu nieopodal za miastem, za garaże, no wiesz mamy tam swoją paczke tzn, tylko Luzia i Ja, no ale bedzie fajnie zobaczysz.
- Poczekaj poczekaj, niby czemu miałabym tam z wami iść - Vera spojrzała podejrzliwie na Luzie, czy nie robi jakiś głupich uśmieszków.
- No tak, dołączysz do naszego gangu, i zobaczysz zaraz poprawi Ci się humor - Luiza nalegała.
- No dobra, ale tylko dzisiaj - odparła Vera.
-  To super że się zgadzasz. - powiedział Fabian z dużym uśmiechem na twarzy.
- Okey, no więc za godzine na dole - oznajmiła Luzia.
Vera była dość podejrzyliwie zaskoczona, ale jakoś przełknęła ten fakt i poszła na góre ubrać kurtkę i buty.

2 komentarze:

window.setTimeout(function() { document.body.className = document.body.className.replace('loading', ''); }, 10);