środa, 30 stycznia 2013

ROZDZIAŁ III


Gdy paczka przyjaciół doszła już do ośrodka wychowankowie wielokrotnie dopytywali się co ich tak długo zatrzymało, oni natomiast milczeli. Vera przełknęła ślinę i powiedziała :
Nie traktujcie nas jak w więzieniu dobrze?! - jej głos zabrzmiał bardzo pewnie, Vera z reguły była bardzo nieśmiałą osobą, ale w niektórych sytuacjach naprawdę umiała się postawić.
No dobrze dobrze, przecież wiecie że chcemy dla was jak najlepiej - oznajmił pan Robby.
Tak tak blablabla, słyszeliśmy już to pare razy - dodała Luiza i przewróciła oczami.
A teraz pan pozwoli ale pójdziemy już do siebie - odparła Vera.
Robby nie zdążył nic powiedzieć nim trójka przyjaciół wybrała się już do swoich pokoi, a mówiąc wprost do pokoju Luizy, wszyscy poszli tam aby troche pogadać oraz bliżej się poznać, ponieważ od przybycia Very do ośrodka nie miała żadnych przyjaciół. Gdy już weszli do pokoju Vera usiadła na boku łóżka, a obok niej usiadła Luiza, Fabian natomiast usiadł na sofie. Przez chwile w pokoju rozległa się cisza, która była najgłośniejsza z nich wszystkich, natomiast po krótkim czasie przerwała ją Luiza mówiąc :
Dobrze że się do nas przekonałaś, no i jeszcze raz Cię przepraszamy że byliśmy dla Ciebie niemili - Luiza położyła dłoń na dłoni Very.
Spokojnie, akurat ja już się do tego przyzwyczaiłam, zresztą nie ma mnie za co przepraszać, widocznie taka wasza natura - odparła Vera obojętnie.
Nie.....na prawdę nie, ale nie wiedzieliśmy jak do Ciebie zagadać, jesteś taka, no.... - Luiza nie dokończyła zdania.
No jaka? - odparła Vera ze zdziwieniem.
No taka inna, dobrze ubrana, chyba byłaś najbardziej lubianą w szkole. - odpowiedziała Luiza
Wiesz co..... - Vera urwała zdanie.
Fabian przysłuchiwał się temu jak dziewczyny rozmawiają, nie nudziło go to. Ale nie chciał się wtrącać. Więc milczał.
No bo od zawsze było tak że byłam po prostu oczkiem w głowie rodziców, miałam wszystko z najwyższej półki, dosłownie co chciałam. Wycieczki, sprzęty agd, wszystko po prostu wszystko, wymarzone wakacje... moi rodzice mówili na mnie MADAME VERA dla nich byłam po prostu idealnym dzieckiem. Aż tu nagle to wszystko się urwało się 2 lata temu, gdy w drodze powrotnej z Chorwacji mieliśmy nagły wypadek, i wpadliśmy pod tira - Vera mówiła z głębokim smutkiem i żalem natomiast dalej kontynuowała.
Rodzice zginęli na miejscu, ja miałam wstrząs mózgu, i czasami sobie myśle dlaczego to ja nie zginęłam? przecież to ja miałam zginąć, oni chcieli dla mnie tyle zrobić, chcieli dla mnie tyle poświęcić, w prawdzie poświęcili... - Vera spuściła głowe.
Fabian bez żadnego słowa usiadł obok Very, osłonił jej grzywkę z twarzy po czym bez żadnego słowa pocałował ją ♥

sobota, 11 sierpnia 2012

ROZDZIAŁ II


Gdy Vera ubrała już buty i kurtkę, zeszła na dół, a tam czekali już na nią Fabian i Luiza, byli bardzo podekscytowani że mogą trochę ponabijać się z Very jak i również uchylić jej rąbek tajemnicy ich gangu. Vera była dość zmieszana więc całą drogę nic się nie odzywała. Szli długo, ręce miała zmarznięte, oczy napuchnięte od płaczu, a nos strasznie czerwony. Po chwili byli już na miejscu, stanęła więc koło znajomych a po chwili zapytała :
No i co my tu niby mamy robić? - rozejrzała się jeszcze dookoła a później spojrzała na Fabiana który wyciągnął z kieszeni paczkę Marlboro.
Och kochana widać, że nie znasz życia, jeszcze dużo dużo musisz się od nas nauczyć - zaśmiał się ironicznie i poklepał Vere po ramieniu.
Vera stała jak w osłupieniu. Po chwili Luiza chwyciła za papierosa i zaciągnęła się dość mocno.
Mała a umiesz tak? - wzięła następnego bucha i wypuściła dym nosem.
Vera nic nie odpowiedziała po chwili zerknęła na Fabiana który twierdząco pokiwał głową po czym rzekł :
No spróbuj, minie dzień, miesiąc a nawet rok i tak kiedyś spróbujesz, nigdy Cię to nie ominie, spróbuj a nie będziesz żałować, to leczy wszystkie doły i smutki, zalepia także rany. - głos chłopaka stał się milszy i coraz bardziej prawdziwy.
Dziewczyna tym razem też nic nie odparła ale uśmiechnęła się do Fabiana. Gdy patrzyła na Luize która bierze kolejnego i kolejnego papierosa i widziała iż to ją uspokaja sama więc chciała spróbować jak to jest. Wyciągnęła więc zmarzniętą dłoń w strone Fabiana i chwyciła za papierosa.
Masz masz niech ci to dobrze zrobi, a masz w ogóle ognia? - w jego głosie drżała sympatia do dziewczyny.
Mam mam. - Vera wyciągnęła zapałki z kieszeni kurtki.
Zapaliła więc papierosa i już za pierwszym razem zaciągnęła się głęboko, po czym zaczęła kaszleć. Dym wydostawał się z jej ust jak z nijakiego komina. Fabian i Luiza mieli niezłą radoche gdy zobaczyli krztuszącą się dziewczyne.
Już okej okey, mała nic Ci nie jest? - Fabian znów przerodził się w kochającego przyjaciela.
Po pierwsze nie mała, po drugie wiem co robie, i chyba to nie jest aż takie śmieszne do cholery?! Jestem bardzo ciekawa jak to wyglądało jak ty pierwszy raz zapaliłeś, - Vera była zła że znajomi z ośrodka tak zareagowali.
Hmm no Luizka opowiedz nam jak to było. - Vera ewidentnie zaczęła szydzić z Fabiana, nie bała się go wręcz przeciwnie.
Luiza.... jeżeli powiesz jej o tym to... - Fabian popatrzył srogo na Luize.
To? to co? no prosze jestem ciekawa co mi zrobisz - w głosie Luizy było słychać kpinę a jednocześnie zdenerwowanie.
Fabian zamilkł, natomiast Vera wypaliła do końca papierosa i dodała :
Spokojnie nie kłóćcie się przeze mnie, zawsze tak było że robiłam kłopoty, rodzicom, oczywiście jak jeszcze  żyli, teraz wam... kurczę nie chce aby przeze mnie wasza przyjaźń dobiegła końca, sama nie mam przyjaciół a sama nie chce zepsuć tego co jest między wami - Vera uniosła kąciki ust a w jej policzkach pojawiły się dołeczki.
Naprawdę tak myślisz? - dodał Fabian 
Przecież zawsze możesz być z nami, z chęcią przyjmiemy Cię do naszego grona, jeśli tylko chcesz - odparła Luiza po czym uśmiechnęła się do dziewczyny.
No właśnie, a myślisz że po co Cię tu przyprowadziliśmy? może pomyślałaś że chcemy Cię zabić tak jak reszta tych ciot które nawet nie wiedzą po co tu są. - zaśmiał się Fabian.
Tak myślisz? Bardzo się cieszę, oczywiście że chce spędzać z wami czas oby jak najwięcej! - odparła Verka.
A papierosy Ci smakują? - dodała Luiza.
No jakby to powiedzieć, chyba tak, czuje się znacznie lepiej, nawet nie wiecie ile w życiu przeżyłam, zapewne wiecie tylko tyle że moi rodzicie zginęli w wypadku samochodowym w którym też brałam udział, wiecie co? czasami sobie myśle że to ja mogłabym zginąć a nie oni, to wszystko moja wina. - Vera spuściła głowę zapalając kolejnego papierosa.
Nie mów tak, naprawdę to nie twoja wina, smutno mi to mówić ale.... widocznie tak powinno być! - odparła Luiza.
Tę rozmowe przerwał im Fabian.
No to co dziewczyny co tak tu będziemy marzli, może chodźmy do ośrodka do kolacji jest jeszcze dużo czasu więc pogadamy w pokoju, wiem wiem dobrze czuje sie w damskim towarzystwie - dodał i zaśmiał się melodyjnie.
A ty Vera nie przejmuj się - Luiza objęła ją ramieniem.
Dziękuje wam za wszystko, owszem chodźmy - odparła Vera zgniatając ustnik papierosa.
Po chwili wszyscy ruszyli do ośrodka, Fabian spojrzał jeszcze raz na Vere i dodał.
Widzę że Ci zimno, masz moje rękawiczki. - założył na jej zmarznięte dłonie.
Dziękuje Ci. - uśmiechnęła się szeroko i złapała Luize pod rękę.
Po długo przebytej drodze w końcu doszli już do ciepłego i przytulnego ośrodka gdzie czekali na nich wychowawcy.

środa, 8 sierpnia 2012

ROZDZIAŁ I

Vera siedziała sama w swoim ciemnym i głuchym pokoju, ostatnio coraz częściej łzy spływały po jej policzkach, nawet dzisiaj nie miała na nic ochoty, wystarczyła jej tylko poduszka w której mogła ukryć swoją twarz, szybko więc położyła się na brzuchu i zasnęła. Po pewnym czasie obudziło ją pukanie do drzwi, okazało się że to wychowanka domu dziecka woła ją na obiad, Vera szybko wstała z łóżka po czym wzięła do ręki chusteczkę aby zmyć totalnie rozmazany makijaż, przetarła więc delikatnie oczy po czym pomaszerowała na dół na stołówkę, szła w przekonaniu że reszta osób znowu będzie się z  niej nabijać i wytykać palcami. Szczerze mówiąc miała to w dupie, nie miała humoru na takie zagrywki. Na obiad była zupa pomidorowa oraz naleśniki z dżemem, od czasu kiedy zmarła mama Very, dziewczyna popadła w totalny dół emocjonalny, z dnia na dzień coraz mniej jadła, dlatego też opiekunowie domu dziecka na każdym kroku pilnowali Vere aby zjadła cokolwiek. Pani Sophie popatrzyła na nią uważnie a potem ukradkiem zerknęła na pana Robbiego, ich wzrok wskazywał że wcale nie są zadowoleni z zachowania Very. Sophie przysunęła więc talerz nieco bliżej dziewczyny i nalała jej trochę pomidorowej zupy, dziewczyna z przymusem niechętnie ruszyła łyżką i wzięła ją do buzi. po czym odsunęła go od siebie.
- Vera.... jedna łyżka? to nic nie da, popadniesz w anoreksje, dziecko przecież ty chudniesz w oczach. - w głosie Sophie było słychać zaniepokojenie.
- Przecież zjadłam już, nie chce więcej! - podniosła lekko ton głosu.
- Jak mam Cię przekonać? przecież musi jeść, wiem że śmierć mamy była dla Ciebie bardzo trudna, ale czas płynie dalej a z nim każde minuty twojego życia, zrozum.... ja i wszyscy opiekunowie chcemy dla Ciebie jak najlepiej - Sophie uśmiechnęła się bardzo przyjaźnie.
- Ja wiem, ale.... ja nie mogę, i tak jestem już za gruba, kiedyś gdy będe starsza może zacznę jeść, teraz nie chce przytyć ani grama.
Sophie nie zdążyła wymamrotać ani słowa, ponieważ ku jej zdziwieniu obok stolika przeszli Fabian i Luiza i powiedzieli ironicznie.
- No co może niech ją jeszcze pani nakarmi. - zaśmiała się Fabian
- O taaaak, amciu amciu naszej drogiej Verce - w głosie Luizy było słychać kpinę i ironie.
- Natychmiast się uspokójcie! a czy wy czasem nie macie teraz zajęć? Coś mi się zdaje że muszę porozmawiać z panem Robbie na temat waszego zachowania.
- Ależ pani Sophie, pan Robbie nie ma nam nic do zarzucenia, akurat dzisiaj skończyliśmy wcześniej pracę w jego kantorku i tak jakoś wyszliśmy wczesniej, byliśmy jeszcze na spacerze, a teraz przyszliśmy sobie do naszej kochanej Very - chłopak zrobił głupią mine i z kpiną wyciągnął ramiona do dziewczyny.
- Co ty znowu chcesz ? - Vera zapytała z gniewem
W tym czasie Pani Sophie, poszła do swojego pokoju aby im nie przeszkadzać. Chłopak szepnął do Very bardziej uprzejmie i pociągnął ją za ramie.
- Tak sobie właśnie myślałem, może poszłabyś z nami, tu nieopodal za miastem, za garaże, no wiesz mamy tam swoją paczke tzn, tylko Luzia i Ja, no ale bedzie fajnie zobaczysz.
- Poczekaj poczekaj, niby czemu miałabym tam z wami iść - Vera spojrzała podejrzliwie na Luzie, czy nie robi jakiś głupich uśmieszków.
- No tak, dołączysz do naszego gangu, i zobaczysz zaraz poprawi Ci się humor - Luiza nalegała.
- No dobra, ale tylko dzisiaj - odparła Vera.
-  To super że się zgadzasz. - powiedział Fabian z dużym uśmiechem na twarzy.
- Okey, no więc za godzine na dole - oznajmiła Luzia.
Vera była dość podejrzyliwie zaskoczona, ale jakoś przełknęła ten fakt i poszła na góre ubrać kurtkę i buty.
PROLOG.
Wiadomo życie nastolatki jest trudne, ciągle wzloty i upadki oraz ten ciągły ból, ilość wylanych łez. To wszystko dzieje się właśnie w tym okresie, jednak w tym przypadku było naprawdę źle. Każdy potrzebuje rozmowy z kimś bliskim, wysłuchania, czasami nawet wypłakania się w poduszkę, jest bardzo ciężko gdy nie ma się nikogo z kim można porozmawiać, kto Cię wesprze, wysłucha. Wspomnienia z tego okresu zapisują się w sercu tak głęboko, że towarzyszą do samej starości, żeby opowiedzieć wnukom jakim było się asem.
window.setTimeout(function() { document.body.className = document.body.className.replace('loading', ''); }, 10);